Nigdy tak naprawdę nie czytałam mocnej, twardej literatury fantasy. Od bardzo długiego czasu nie sięgam też po jakąkolwiek fantastykę. Trafiają się jednak tytuły, które przyciągają mnie jakąś niewidzialną liną i przekonują do siebie. „Szklany tron” był właśnie taką książką. Przeczytałam ją już dawno, ale lubię do niej wracać, dlatego dziś przybywam z recenzją :)
Celaena Sardothien to najlepsza, najpopularniejsza zabójczyni Adarlanu. Jednak przez popełnione błędy została skazana na dożywotnią pracę w kopalni soli Endovier. Jeszcze nikomu nie udało się wyjść stamtąd żywym, a ucieczka nie wchodzi w grę, ponieważ graniczy ona z cudem. Kiedy więc dziewczyna dostaje propozycję od samego następcy tronu, nie może się jej oprzeć. Warunek jest jednak następujący: Celaena musi stoczyć walkę o tytuł Królewskiego Obrońcy, a w zamian za to, po czterech latach służby otrzyma wolność. Problem zaczyna się wtedy, gdy uczestnicy turnieju zaczynają ginąć w brutalny, niewyjaśniony sposób...
Celaena Sardothien to najlepsza, najpopularniejsza zabójczyni Adarlanu. Jednak przez popełnione błędy została skazana na dożywotnią pracę w kopalni soli Endovier. Jeszcze nikomu nie udało się wyjść stamtąd żywym, a ucieczka nie wchodzi w grę, ponieważ graniczy ona z cudem. Kiedy więc dziewczyna dostaje propozycję od samego następcy tronu, nie może się jej oprzeć. Warunek jest jednak następujący: Celaena musi stoczyć walkę o tytuł Królewskiego Obrońcy, a w zamian za to, po czterech latach służby otrzyma wolność. Problem zaczyna się wtedy, gdy uczestnicy turnieju zaczynają ginąć w brutalny, niewyjaśniony sposób...