środa, 4 kwietnia 2018

Jessica Sorensen, czyli o Callie i Kaydenie



Każdy z nas nosi ze sobą bagaż doświadczeń. Dla jednych jest to metaforyczny mały plecak, dla innych olbrzymia walizka przepełniona okropnymi wspomnieniami i lękami przed tym, co nas jeszcze czeka. Nie jest łatwo zapomnieć o przykrych wydarzeniach, które nas kiedyś spotkały, ale czasem staje się to wręcz niemożliwe.

Hipnotyzująca opowieść o przeznaczeniu, przyjaźni i uzdrawiającej sile miłości.

Callie i Kayden znają się od lat, ale tak naprawdę poznają się dopiero pewnej nocy w basenowej altance. To nie jest przyjemne spotkanie i oboje zdają sobie z tego sprawę, choć ten wieczór ma wpływ na ich dalsze życie. Tylko w tamtej chwili żadne z nich jeszcze tego nie wie.



Dzisiejsza recenzja będzie dopiero drugą napisaną przeze mnie opinią łączącą oba tomy w jednym miejscu. Spowodowane jest to faktem, że obie części są o tych samych bohaterach i ich poszukiwaniach własnej tożsamości. Jessica Sorensen zabrała się za temat trudny, choć cieszący się popularnością wśród amerykańskich autorek New Adult. Sięgnęła do głębi relacji międzyludzkich, stosunków rodzinnych i podłoża strachu przed bliskością innych osób. Nie tylko na tym jednak polega trudność tej historii, ponieważ pod ciężką warstwą pozornie prostych do odgadnięcia przyczyn zachowań bohaterów, ukryte były o wiele poważniejsze problemy i demony.

W momencie w którym poznajemy Callie, dowiadujemy się, że jest cichą, wycofaną, przerażoną dziewczyną. Boi się tłumów, każdy kontakt z rówieśnikami powoduje w niej panikę i sprawia, że ledwie może oddychać. Kaydena poznajemy za to w bardzo trudnej i niekomfortowej sytuacji, kiedy na oczach obcej dziewczyny zostaje dotkliwie pobity przez własnego ojca. Już wtedy domyślałam się mniej więcej, czego mogę spodziewać się dalej, kto będzie dla kogo sprzymierzeńcem, a kto oprawcą. Nie przewidziałam jednakże, że fabuła popłynie w kilka różnych kierunków, o których z oczywistych przyczyn pisać nie zamierzam.

Nie będę ukrywać, że odkąd w 2015 roku pojawiła się zapowiedź Przypadków Callie i Kaydena, chciałam ją przeczytać. Nie dlatego, że zainteresował mnie opis, bo szczerze powiedziawszy chyba nawet go nie czytałam. Zachęciła mnie głównie piękna okładka, a później dość pochlebne opinie czytelników. Długo jednak zwlekałam z przeczytaniem serii i to, że wybrałam ją spośród sterty tytułów akurat wczoraj, było zupełnym przypadkiem. Absolutnie tego wyboru nie żałuję. Pierwszy tom bardzo mi się podobał i zrobił na mnie naprawdę duże wrażenie.

Sorensen w interesujący sposób ukazała drogę bohaterów ku uleczeniu swoich osobistych ran. Nie postawiła na uzdrawiającą siłę miłości, bardziej skupiła się na przyjaźni i wzajemnym wsparciu oraz zrozumieniu. Cenię takie rozwiązania, bo nie wyglądają w moich oczach na zbyt oczywiste ani przerysowane. Podobała mi się nie tylko relacja głównych postaci, ale również poboczne wątki z udziałem ich przyjaciół. Ten tom był bolesny, smutny, ale nie skupiał się tylko na tym, bo pojawiały się też momenty namiętności, fascynacji i czułości. Autorka w świetnym stylu udowodniła, że czasami potrzeba po prostu bliskości drugiego człowieka i świadomości, że ktoś zapewni bezpieczeństwo i da poczucie przynależności.

Ocalenie Callie i Kaydena nie było już takie kolorowe. Przepełniał je mrok i gniew. Nastrój przez większą część książki był dość przytłaczający i choć rozumiem, dlaczego taki był, całkowicie łapię pobudki zachowań bohaterów, dla mnie było trochę zbyt dramatycznie. Tak naprawdę ciężko jest oceniać, czy postawa jaką prezentował w tej części Kayden, zasługuje na negatywny odbiór, ponieważ nigdy nie byłam w choćby podobnej sytuacji. Możliwe, że tak właśnie zachowuje się człowiek, który stracił wolę walki i chęć do życia. Szanuję jednak Callie, chyba nawet urosła w moich oczach bardziej, kiedy zobaczyłam jak bardzo się zmieniła. Jak odważna, waleczna i pełna zrozumienia się stała. Nie wiem, czy sama dałabym radę być tak silna jak ona. Sam pomysł na poprowadzenie fabuły także był niezły i gdyby ująć z niego chociaż odrobinę tej ponurej atmosfery i oszczędzić bohaterom trochę łez, byłoby jeszcze lepiej.

Ostatecznie jednak przyznaję, że spędziłam naprawdę miły czas czytając tę historię. Dostałam od niej nawet więcej niż oczekiwałam. Lubię czuć emocje podczas czytania, lubię zastanawiać się, co będzie dalej, jak zakończy się dana opowieść i tutaj mi tego nie zabrakło. Sztampowość i powielanie schematów bywają uciążliwe, ale jeśli jest to napisane w tak rozczulający sposób to ja to kupuję. I tak właśnie było w tym przypadku, także jeśli jeszcze nie czytaliście - zachęcam.


Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Cykl: The Coincidence
Data premiery: 2015
Ocena - tom I: 5-/6
Ocena - tom II: 4-/6

3 komentarze:

  1. Czytałam tom pierwszy, ale jakoś nie skusiłam się na lekturę kontynuacji. Może przeczytam, jeśli znajdę w bibliotece? Na ten moment szukam innych tytułów z tego gatunku, które trafią do grona ulubionych - chyba wolę mniej mroczne historie.
    Pozdrawiam Zakładka do Przyszłości

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno temu czytałam pierwszy tom i właściwie nie wiem dlaczego nie wróciłam już do serii ;) Może czas to zmienić ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam te książki jakoś zaraz po premierze drugiego tomu i bardzo mi się podobały. Uwielbiam to, że autorka w swoich książkach porusza ciężkie i trudne tematy, nie bojąc się tego. Mam nadzieję, że wydawnictwo ma w planach też serię "Nova", której czytałam dwa pierwsze tomy i chyba podobały mi się bardziej od powyższych. Może dlatego, że poruszają temat narkotyków.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz. Dzięki temu łatwiej będzie mi znaleźć Twój blog, poprawić ewentualne błędy lub zwyczajnie z Tobą podyskutować :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...