Już jakiś czas temu zauważyłam, że autorzy romansideł często wykorzystują motyw sąsiedztwa. Wydaje się to proste, naturalne - do nowego mieszkania wprowadza się dziewczyna i nagle okazuje się, że facet z sąsiedztwa jest chodzącym ideałem. Niby wszystko się zgadza, jest to przecież możliwe, ale czy ktoś z Was zna chociaż jedną parę, która poznała się właśnie w taki sposób?
Ja nie znam, a to z kolei zmusza mnie do podważenia tezy, jakoby takie sytuacje naprawdę się zdarzały ;)
Ja nie znam, a to z kolei zmusza mnie do podważenia tezy, jakoby takie sytuacje naprawdę się zdarzały ;)
Caroline - młoda projektantka wnętrz, zaczyna nowe życie, w nowym miejscu i na nowym mieszkaniu. Towarzyszy jej tylko kot Clive. Wszystko wydaje się być idealne, do czasu aż sąsiad zza ściany postanawia zaburzyć jej spokój swoimi nocnymi schadzkami. Caroline stara się jednak ignorować jego zachowanie. Niestety po którejś z kolei nieprzespanej nocy, sfrustrowana dziewczyna postanawia zwrócić uwagę sąsiadowi. Nie ma tylko pojęcia, że za ścianą mieszka uosobienie męskiego ideału.
Dokąd to doprowadzi? Czy bohaterowie zawrą pokój?
Dokąd to doprowadzi? Czy bohaterowie zawrą pokój?
Jak to zwykle bywa w moim przypadku, pierwszym czynnikiem, który wpłynął na moją decyzję o przeczytaniu tej książki, była okładka. Bardzo podoba mi się oprawa graficzna całej tej serii i właściwie odkąd pierwszy raz ją zobaczyłam, wiedziałam, że w końcu trafi w moje ręce. Tym sposobem stałam się szczęśliwą posiadaczką tej powieści. Dlaczego szczęśliwą? Bo historia, nawet mimo swojej przewidywalności przypadła mi do gustu.
Nie dajesz mi spać to jedna z tych pozycji, które czyta się dla rozluźnienia. Wpływ na to mają zabawne dialogi, lekkość fabuły oraz niepapierowi bohaterowie. Prawdą jest, że Clayton nie stworzyła niczego nowego i powalającego oryginalnością, ale swoją opowieść ubrała w taką dawkę sarkazmu i ironii, że mnie zadowoliła.
Przyznam jednak, że oczekiwałam czegoś zupełnie innego. Myślałam, że będzie to książka naszpikowana scenami erotycznymi, a tak się nie stało. Oczywiście bohaterowie często przekomarzają się i sypią podtekstami seksualnymi, ale samych aktów nie było zbyt wiele. I zanim mnie źle zrozumiecie,uważam to za atut, a nie wadę.
Podobał mi się pomysł autorki na bohaterów. Cieszę się, że nie zrobiła z nich bezmózgich, powierzchownych napaleńców. Znajomość między postaciami zaczyna się w sposób burzliwy, ale w którymś momencie tworzy się między nimi przyjacielska relacja, która zasługuje na słowa uznania.
Niewątpliwie jednak ktoś inny ściąga na siebie błysk fleszy i światła reflektorów. To nie główni bohaterowie grają tu popisowe role. O nie, nie! Wisienką na torcie jest tu kot Caroline! Każda scena z jego udziałem, była przezabawna w swej niedorzeczności. Momentami wręcz groteskowa, karykaturalna, ale mnie bawiła niezmiennie przez całą powieść, by na ostatniej stronie po prostu rozwalić mnie na łopatki :D Chociażby z tego powodu warto było poznać tę historię.
Minusów znalazło się kilka. Czasami było za słodko, innym razem zbyt nierealnie lub przewidywalnie. Jednak, gdy patrzę na książkę, jako na umilacz czasu - niezbyt ambitny, ale zabawny, kończę z pozytywną oceną całości. Dlatego, jeśli lubicie takie niezbyt wymagające historie, to polecam Nie dajesz mi spać.
Wydawnictwo: Pascal
Seria: Nie dajesz mi spać (tom I)
Data premiery: wrzesień 2014
Ocena: 4/6
Ja też mam tak, że patrzę na okładki ;D No mimo woli to robię xd
OdpowiedzUsuńA co do "Już jakiś czas temu zauważyłam, że autorzy romansideł często wykorzystują motyw sąsiedztwa. Wydaje się to proste, naturalne - do nowego mieszkania wprowadza się dziewczyna i nagle okazuje się, że facet z sąsiedztwa jest chodzącym ideałem. Niby wszystko się zgadza, jest to przecież możliwe, ale czy ktoś z Was zna chociaż jedną parę, która poznała się właśnie w taki sposób? " - To w sumie.....nie xD Nie znam ;D
Myśle, że dałabym jej szansę ;)
Jejku już tak dawno czytałam tą serię 😃miło sobie ja przypomniec faktycznie kot był genialny 😃
OdpowiedzUsuńNo widzisz, a ja się za nią zabierałam i zabrać nie mogłam :D
UsuńBardzo miło wspominam tę serię. Humor dopisywał mi cały czas podczas czytania. A kot faktycznie — zabawny :D
OdpowiedzUsuńBardzo podobała mi się ta książka, chyba przez humor i lekkość. Jednak druga część to totalna porażka i niepotrzebna kontynuacja. Wynudziłam się na niej jak dziecko w kościele...
OdpowiedzUsuńMam na półce i już oczywiście przeczytałam obie części o Caroline i Simonie, kolejne dwie o ich przyjaciołach póki co odpuściłam, a "Last Call" (krótki ciąg dalszy mojej ulubionej pary) czytałam w oryginale, bo nie ma jeszcze polskiego tłumaczenia. Ubawiłam się co niemiara i polecam każdemu. Lekka, zabawna, szybko się ją czyta :D Różne opinie czytałam na temat całej serii, ale jak dla mnie bomba :D
OdpowiedzUsuńJa drugiego tomu o Caroline i Simonie raczej czytać nie będę, bo jestem usatysfakcjonowana takim zakończeniem, ale kolejne zamierzam przeczytać ;)
UsuńDokładnie tak samo ją odebrałam, niewymagający dużego skupienia umilacz czasu, przy którym można westchnąć i się pośmiać.
OdpowiedzUsuńA Clive jest cudowny! <3
Książkę czytałam i nawet mi się podobała. Taki przyjemny umilacz czasu, nic więcej.
OdpowiedzUsuńOd słodkich książek wolę trzymać się z daleka, bo nadal mnie lekko mdli, jak sobie przypomnę "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno".
OdpowiedzUsuńTyle sprzecznych opinii na temat tej książki, że już sama nie wiem czy ją czytać czy nie ;)
UsuńCzytałam. Całkiem przyjemna pozycja
OdpowiedzUsuńPrzyjemny, zabawny czasoumilacz:) Pamiętam, że po jej przeczytaniu nawet zaczęłam piec chleb i szarlotkę:)! Druga część faktycznie dużo gorsza...natomiast trzecia trzyma poziom pierwszej!W moim odczuciu nawet lepsza!
OdpowiedzUsuńNiezbyt lubię takie przewidywalne historie, więc tym razem chyba się nie skuszę na tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam dalszego ciągu tej opowieści, ale "Nie dajesz mi spać" rozbawiło mnie do łez. A najważniejszą rolę odegrał oczywiście kot :)
OdpowiedzUsuńzapraszam: czytambozyje.blogspot.com
U niektórych czytelników książki tego typu lądują od razu na liście "nie tykać pod żadnym pozorem". Ja mam zupełnie inne zdanie. Także dla nich znajduję miejsce. Bo gdy cały dzień wypełnia Ci intensywne myślenie, analizowanie i tysiące pomysłów wieczorem nie masz ochoty na powtórkę. Wtedy literatura lekka i łatwa jest w sam raz. A i obecność mężczyzny nie zaszkodzi. Byleby nie był to twór, który przekonuje, że bycie służką czy ofiarą jest fantastyczne i właśnie tego chcą kobiety. Za to w weekend pozwalam sobie na cięższy kaliber w towarzystwie problemów egzystencjalnych bohaterów. Zaciekawiłaś mnie tym kotem. Powód na równi zachęcający do lektury :D
OdpowiedzUsuń