Każdego dnia na świecie giną tysiące ludzi. Niektórzy z nich to zwyczajni, szarzy obywatele, którzy giną w tragicznych wypadkach lub zaatakowani ciężką chorobą. Inni odbierają sobie życie sami, pogrążeni w depresji i rozpaczy. Są też osoby, które umierają dla dobra ogółu, które poświęcają swoje życie, by walczyć za swój kraj, za społeczeństwo, za bliźniego.
Jednak bez względu na powód, umieranie niesie za sobą ból. Ogrom cierpienia. I właśnie o tym między innymi opowiada Wszystkimi zmysłami.
Ember nigdy, nawet w najgorszych koszmarach nie myślała, że poranne pukanie do drzwi może przynieść jej tyle cierpienia. Nie spodziewała się, że kilka uderzeń pięścią w drewno, może kryć za sobą śmierć bliskiej osoby. Kiedy jednak okazuje się, że December w ataku wojennym straciła ukochanego ojca, jej świat się wali. Pogrążona w rozpaczy nie jest w stanie uwierzyć w to, co się stało. Nie ma jednak czasu na użalanie się nad sobą, ponieważ zmuszona jest przejąć obowiązki swojej matki. I kiedy dziewczyna myśli już, że los naprawdę się nad nią pastwi, w jej życiu pojawia się Josh, który swoją obecnością przynosi ulgę, dawną miłość, ale również olbrzymią tajemnicę.
Czasem jest tak, że patrzysz na jakąś książkę i po prostu wiesz, czujesz pod skórą, że będzie dobra i poruszająca, że okaże się warta twojego czasu. Innym razem do czytania zachęca cię znajoma osoba i po prostu postanawiasz sprawdzić, czy to, co wstrząsnęło kimś innym, przemówi również do ciebie. W przypadku tej książki uległam dobrej opinii osoby, z której zdaniem się liczę (Irenko <3). I jakże się cieszę, że się zdecydowałam, ponieważ historia Josha i Ember była naprawdę dobra!
Rebecca Yarros snuje opowieść traktującą o starcie bliskiej osoby, o poczuciu winy oraz o zagubieniu. Pokazuje, jak silne emocje towarzyszą osobie, która z dnia na dzień traci kogoś, kto był dla niej całym światem. W książce nie chodzi jednak tylko o ukazanie dramatu związanego ze śmiercią. Wszystkimi zmysłami porusza również kwestię utraty miłości, planów na przyszłość, samozaparcia, aż wreszcie samego siebie. Bohaterkę spotyka w życiu wiele nieprzyjemności i właściwie dzieje się to w jednym czasie. Niczym lawina spadają na nią kolejne nieszczęścia aż jej serce nie jest w stanie znieść już więcej ciosów. Wtedy właśnie December wycofuje się: ze świata, z życia, z walki o to, co przynosi jej wytchnienie.
Josh został ukazany w książce jako postać dość złożona. Niby mamy typowego amanta, łamacza damskich serc, który budzi podniecenie w każdej postaci płci żeńskiej, ale z drugiej strony poznajemy go jako anioła stróża, skorego do pomocy pokiereszowanej dziewczynie z przeszłości. Podobała mi się jego kreacja, ale czasami denerwowało mnie to, że wszystkie dziewczyny traktowały go jak bożyszcze. Według mnie autorka odrobinę przesadziła z tym wszechogarniającym i wszędobylskim uwielbieniem. Plusem okazało się natomiast, że to właśnie on był stroną walczącą i nie uginał się pod żadnym odrzuceniem. Nawet przez chwilę nie wycofał się z walki o serce bohaterki.
Podobało mi się też napięcie, które wkraczało do pomieszczenia wraz z bohaterami. Doceniam, że Yarros, mimo stworzenia seksualnego ogiera, nie próbowała od razu wyłożyć na stół wszystkich kart i pozwoliła postaciom poznać się na nowo, po docierać, poddać się uczuciu, a nie samemu pożądaniu.
Ostatnio coraz częściej w recenzjach piszę o tym, że dana książka podobała mi się nawet pomimo tego, że nie była jakimś odkryciem w danym gatunku. Tutaj muszę napisać to samo. Przyznam jednak, że ta powieść zaskoczyła mnie kilka razy i ani trochę nie spodziewałam się, że za tajemnicą bohatera będzie skrywało się właśnie to. Byłam zaskoczyła w pozytywny sposób i powiem szczerze, że przez chwilę nawet poczułam lekkie wzruszenie. I choć czytając nie chłonęłam tej historii wszystkimi zmysłami, finalnie naprawdę pozytywnie ją oceniam i na pewno nie było to moje ostatnie spotkanie z autorką. Polecam!
Wydawnictwo: Amber
Cykl: Flight & Glory (tom I)
Jednak bez względu na powód, umieranie niesie za sobą ból. Ogrom cierpienia. I właśnie o tym między innymi opowiada Wszystkimi zmysłami.
Ember nigdy, nawet w najgorszych koszmarach nie myślała, że poranne pukanie do drzwi może przynieść jej tyle cierpienia. Nie spodziewała się, że kilka uderzeń pięścią w drewno, może kryć za sobą śmierć bliskiej osoby. Kiedy jednak okazuje się, że December w ataku wojennym straciła ukochanego ojca, jej świat się wali. Pogrążona w rozpaczy nie jest w stanie uwierzyć w to, co się stało. Nie ma jednak czasu na użalanie się nad sobą, ponieważ zmuszona jest przejąć obowiązki swojej matki. I kiedy dziewczyna myśli już, że los naprawdę się nad nią pastwi, w jej życiu pojawia się Josh, który swoją obecnością przynosi ulgę, dawną miłość, ale również olbrzymią tajemnicę.
Czasem jest tak, że patrzysz na jakąś książkę i po prostu wiesz, czujesz pod skórą, że będzie dobra i poruszająca, że okaże się warta twojego czasu. Innym razem do czytania zachęca cię znajoma osoba i po prostu postanawiasz sprawdzić, czy to, co wstrząsnęło kimś innym, przemówi również do ciebie. W przypadku tej książki uległam dobrej opinii osoby, z której zdaniem się liczę (Irenko <3). I jakże się cieszę, że się zdecydowałam, ponieważ historia Josha i Ember była naprawdę dobra!
Rebecca Yarros snuje opowieść traktującą o starcie bliskiej osoby, o poczuciu winy oraz o zagubieniu. Pokazuje, jak silne emocje towarzyszą osobie, która z dnia na dzień traci kogoś, kto był dla niej całym światem. W książce nie chodzi jednak tylko o ukazanie dramatu związanego ze śmiercią. Wszystkimi zmysłami porusza również kwestię utraty miłości, planów na przyszłość, samozaparcia, aż wreszcie samego siebie. Bohaterkę spotyka w życiu wiele nieprzyjemności i właściwie dzieje się to w jednym czasie. Niczym lawina spadają na nią kolejne nieszczęścia aż jej serce nie jest w stanie znieść już więcej ciosów. Wtedy właśnie December wycofuje się: ze świata, z życia, z walki o to, co przynosi jej wytchnienie.
Josh został ukazany w książce jako postać dość złożona. Niby mamy typowego amanta, łamacza damskich serc, który budzi podniecenie w każdej postaci płci żeńskiej, ale z drugiej strony poznajemy go jako anioła stróża, skorego do pomocy pokiereszowanej dziewczynie z przeszłości. Podobała mi się jego kreacja, ale czasami denerwowało mnie to, że wszystkie dziewczyny traktowały go jak bożyszcze. Według mnie autorka odrobinę przesadziła z tym wszechogarniającym i wszędobylskim uwielbieniem. Plusem okazało się natomiast, że to właśnie on był stroną walczącą i nie uginał się pod żadnym odrzuceniem. Nawet przez chwilę nie wycofał się z walki o serce bohaterki.
Podobało mi się też napięcie, które wkraczało do pomieszczenia wraz z bohaterami. Doceniam, że Yarros, mimo stworzenia seksualnego ogiera, nie próbowała od razu wyłożyć na stół wszystkich kart i pozwoliła postaciom poznać się na nowo, po docierać, poddać się uczuciu, a nie samemu pożądaniu.
Ostatnio coraz częściej w recenzjach piszę o tym, że dana książka podobała mi się nawet pomimo tego, że nie była jakimś odkryciem w danym gatunku. Tutaj muszę napisać to samo. Przyznam jednak, że ta powieść zaskoczyła mnie kilka razy i ani trochę nie spodziewałam się, że za tajemnicą bohatera będzie skrywało się właśnie to. Byłam zaskoczyła w pozytywny sposób i powiem szczerze, że przez chwilę nawet poczułam lekkie wzruszenie. I choć czytając nie chłonęłam tej historii wszystkimi zmysłami, finalnie naprawdę pozytywnie ją oceniam i na pewno nie było to moje ostatnie spotkanie z autorką. Polecam!
Wydawnictwo: Amber
Data premiery: luty 2016
Ocena: 4+/6
Książka do kupienia na empik.com
Na pewno ją przeczytam, widać że warto
OdpowiedzUsuńJak zwykle mnie nakręciłaś i kolejna książka do kupienia :D
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji jeszcze się z nią zapoznać. Chętnie to zmienię ;)
OdpowiedzUsuńWszystkie okładki od Amber z tych serii są tak podobne, że ja już totalnie się pogubiłam i nawet jak bym chciała rozpocząć swoją przygodę z którymikolwiek bohaterami, to przypuszczam, że nie ogarnę. ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno sięgnę po tę pozycję. Nie wiem, ale bardzo lubię książki NA, które wydaje wydawnictwo Amber. Jestem jej bardzo ciekawa. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
www.wachajac-ksiazki.pl
A nie mówiłam, że się nie zawiedziesz? :) Co prawda trochę kręcisz noskiem, ale cieszę się, że ci się podobała. ;)
OdpowiedzUsuńMoje zdanie znasz, jestem nią zachwycona. A Josha kocham za jego postawę, serio (Liam go przypomina! też jest tym walczącym o związek ;)).
Oj na miłość Boską, Ty kochasz każdego :D
UsuńBardzo cenię sobie Pani recenzje, gdyż są prawdzie, zapewne dlatego czytam ten blog, choć mój odbiór książek nieraz jest inny, ale to dobrze :-). Dodam tylko, że ta seria z każdą częścią jest coraz lepsza, choć główni bohaterowie się zmieniają poznajemy dalsze losy z poprzednich części. Z niecierpliwością czekam na dostawę ostatniej i ... znów nocka będzie z książką.
OdpowiedzUsuńSzalenie miło jest mi czytać takie słowa i bardzo dużo dla mnie znaczą. Dziękuję :)
UsuńCo do tej serii, mam w planach przeczytanie kolejnych tomów, ale wciąż brakuje mi na to czasu :(