wtorek, 16 sierpnia 2016

"Ostatnia spowiedź. Tom III" - Nina Reichter

Zasiadam do tej recenzji czując autentyczny ból serca. Przypominam sobie ostatnio zasłyszane słowa, które brzmiały: chyba trochę popłynęłaś w tej recenzji, bo niemożliwe, żeby aż tak emocjonalnie podejść do jakiejś książki. Wtedy chodziło o zupełnie inną historię, ale jestem pewna, że gdyby teraz osoba, które wypowiedziała wtedy te słowa, spojrzała na mnie, zobaczyłaby prawdziwą, przeszywającą rozpacz w moich oczach i wzięłaby mnie za wariatkę. Wariatkę, która więcej emocji wykazuje przy czytaniu książek, aniżeli czerpie z własnej codzienności.

Nie spodziewałam się takich doznań, takiego obrotu spraw, takiego kłębowiska myśli, jakie mam teraz w głowie. Czekałam na finał tej trylogii bardzo długo, głosząc wszem i wobec, że jest to jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza seria, jaką miałam okazję czytać. Teraz już nie wiem. Kocham tę historię, ale jednocześnie całą sobą jej nienawidzę. Nie znoszę jej za setki wylanych łez i ból, który odczuwam znając bieg wydarzeń, zakończenie i mając świadomość, że to już koniec tej opowieści. Opowieści o miłości tak nieprawdopodobnej, pięknej i pełnej goryczy, że można o niej tylko marzyć, albo uciekać przed nią gdzie popadnie.

 
Ta kontynuacja zabrała mi kilka godzin życia. Czytałam ją do późnych godzin nocnych, ale nawet kiedy zasnęłam, przez sen rozmyślałam o różnych scenariuszach, jakie mogą wydarzyć się na niedoczytanych przeze mnie kartach tej powieści. Po dwóch godzinach drzemki stwierdziłam, że pora wstać i przekonać się, czym autorka zaskoczy w kolejnych, ostatnich już rozdziałach. I teraz myślę sobie, że sen już nigdy nie nadejdzie i nic już nie będzie takie samo.

Brzmię jak maniaczka, jak fanatyczka - wiem o tym. Tyle tylko, że Nina Reichter już przy tomie I posiadła umiejętność przewracania mojego świata do góry nogami. Chciałabym, aby książki, które są wydawane, były dokładnie takie - spędzające sen z powiek, powodujące uśmiech, wywołujące najszczersze łzy i ujmujące w tak wspaniały, ale jednocześnie bolesny sposób. Nie posiadam umiejętności autorki do przelewania uczuć "na papier", dlatego właśnie nie potrafię nawet odrobinę oddać emocji, jakie mną targają, ale wiem jedno. To, że czegoś takiego jak w tej chwili, nie poczuję już pewnie przy żadnej książce, gdyż ta trylogia jest unikatowa i przecież nie ma najmniejszej szansy na powtórzenie rzeczy tworzących zupełność.

Recenzje powinny być rzetelne, nie powinny być tak emocjonalne, jak moja własna. Tylko co zrobić, kiedy w głowie i sercu szaleje tornado? Mogłabym poczekać kilka dni, napisać ją na zimno, ale czy ten czas naprawdę pozwoliłby mi zapomnieć o setkach zdań i tysiącach słów, które rozbiły mój czytelniczy świat na przed i po Ostatniej spowiedzi III? Myślę, że nie, bo wyraźnie czuję w tym momencie, jak serce tłucze mi się w piersi i choć piszę tę opinię od kilku dobrych chwil, ono wcale nie zwalnia swojego szaleńczego pędu.

Przechodząc jednak bardziej do konkretów, pragnę zauważyć, że zmiany, jakie nastąpiły we wszystkich bohaterach tej trylogii, były ogromnie widoczne. To już nie były te same słodkie postacie z tomu I. Byli to dorośli, myślący ludzie, którzy byli także porywczy, nieobliczalni i bezwzględni. Tak, jak każdy z nas, żałowali rzeczy, które zrobili, ale również tych, na które nigdy się nie zdecydowali. Ubolewali nad czasem przepływającym im przez palce i ciągłą walką o to, by odnaleźć swoją drogę. Wiele przeciwności postawiła autorka na drodze do szczęścia wszystkich bohaterów i podobnie jak w życiu, nie wszystkim uda się zaznać spełnienia, jednak czy zakończenie może budzić gorycz porażki? Pewnie nie, choć dla mnie było ono prawdziwie dewastującym doznaniem.

Tak jak nie umiem teraz pozbierać własnych myśli i złożyć ich na nowo w jedną spójna całość, tak samo nie umiem ocenić tej książki, bo choć uważam ją prawdopodobnie za najbardziej emocjonującą ze wszystkich, jakie czytałam, nie tego oczekiwałam. Autorka rozszarpała moje serce, ale mimo to uważam, że powieść warta jest każdej łzy i każdej sekundy potrzebnej na wejście do tego świata. Świata, z którego nawet po przeczytaniu nie da się uciec.

Pisząc ostatnie zdania tej recenzji, pragnę podziękować. Pani Nino, dziękuję za każdą chwilę, którą wraz z bohaterami miałam możliwość przeżyć. Kłaniam się przed Panią nisko za stworzenie trylogii, która mnie obezwładniła, ale jednocześnie zaciskam powieki nie wierząc, że mogła Pani sprawić mi tak wielki, niekłamany ból. Na koniec jednak, całkowicie szczerze dziękuję za to, że pozwoliła mi Pani odnaleźć w tym wszystkim cząstkę siebie i sprawić, że jestem gotowa na moją ostatnią spowiedź. Nie przed światem, ale przed samą sobą.*

Wydawnictwo: Novae Res
Data premiery: październik 2014
 
 
**Recenzja ta została napisana zaraz po premierze, ale wcześniej była opublikowana na poprzednim blogu.

9 komentarzy:

  1. To najlepsza recenzja, jaką przeczytałam... chyba w całym życiu. Boże, chciałabym tak pisać... ❤️
    Ogromnie zachęciłaś mnie do przeczytania tej trylogii. A mówiąc ogromnie, mam na myśli to, że niedługo po nią sięgnę - może w wersji elektronicznej, może w papierowej, ale w jakiejś na pewno. Mam nadzieję, że również wzbudzi we mnie takie emocje ❤️
    Zapraszam na recenzję "Króla kruków"! pattbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jaka radość sprawiają mi takie słowa i cieszę się również z tego, że Cię zachęciłam, bo w mojej opinii jest to trylogia warta przeczytania. Sama czytałam ją już chyba 3 razy i wiem, że to jeszcze nie koniec :)

      Usuń
  2. Ta seria nigdy jakoś mnie do siebie nie ciągnęła. ;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę Ci, że mogłabyś ją czytać zaraz po premierze, jednocześnie zaś nie, no bo masz jeszcze więcej niż ja czekania na kolejną książkę autorki(kiedy ona?) Zmiany w bohaterach były niesamowite, cudowne zamknięcie serii :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały czas czekam na wieści o kolejnej książce. Ponoć jest już tuż, tuż, ale chciałoby się ją teraz, zaraz, natychmiast! :D

      Usuń
  4. Już dawno chciałam się zabrać za tą trylogię bo tak mnie nęci i nęci i chyba zabiorę się za nią już.. Po Twojej recenzji chyba nawet dziś :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Skończyłam czytać jakiś tydzień temu. Wciąż spoglądam na półkę pragnąc wymazać swoje wspomnienia i jeszcze raz przeczytać książkę od nowa... Niesamowita. Przez te trzy tomy zastanawiałam się (i wciąż to robię) nad tym, w czym ta trylogia jest inna. Nie znalazłam odpowiedzi. Ot typowa historia, nic nadzwyczajnego, ale to JAK jest napisana... Nie potrafię nawet znaleźć słów. Nie sądziłam, że znajdę autorkę, która znowu ściągnie na mnie tyle uczuć. Szkoda, że to koniec. Szkoda, że tak mało podobnych pereł na rynku. Za kilka lat do nie wrócę, a tymczasem wciąż żyję cytatami. Najbardziej zaskakujące było zakończenie. Takie, jakiego pragnęłam. Nie sądziłam więc, że nastąpi, a tu niespodzianka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurczę, miałam już jakiś czas temu sięgnąć po tę trylogię, ale jakoś cały czas coś stoi na przeszkodzie. Przepięknie napisałaś tę recenzję, jestem pod wrażeniem... Tak ładnie pokazałaś wszystkie emocje, które ten tom w Tobie wyzwolił. Takie właśnie opinie kocham! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przez Twoje recenzje po prostu się płynie... Ja czytałam ją i po raz kolejny Twoje emocje oddziaływały i na mnie. Wiesz, że chcę przeczytać "Ostatnią spowiedź", a że mamy bardzo podobne gusta czytelnicze, to liczę na to, że doświadczę takich emocji, jakich doświadczyłaś Ty. Ufam Twojej opinii, więc mam coraz większe oczekiwania. :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz. Dzięki temu łatwiej będzie mi znaleźć Twój blog, poprawić ewentualne błędy lub zwyczajnie z Tobą podyskutować :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...