poniedziałek, 17 października 2016

"Prawo Mojżesza" - Amy Harmon

Kiedy zła renoma powoduje, że wszyscy patrzą na ciebie wiekiem, twoje ciało zaczyna bez twojej zgody używać mechanizmu obronnego przed kontaktem z ludźmi. Tak przynajmniej było w przypadku Mojżesza, do którego już po urodzeniu przyczepiono łatkę dziwadła. Czasami Bóg jednak zsyła wybawienie ukrywające się w ciele innego człowieka. I taka sytuacja również zdarzyła się w życiu bohatera recenzowanej dziś przeze mnie książki.
Co z tego wyszło?

Mojżesz od dziecka uważany był za wybryk natury. Jego matka była uzależnioną od cracku narkomanką, która porzuciła własnego syna w koszu na pranie. Nic więc dziwnego, że chłopak wyrósł na zbuntowanego, aspołecznego mężczyznę od którego każdy się izolował. W dodatku Mojżesz został obdarzony darem, który dla niego był zwykłym przekleństwem i w oczach innych ludzi robił z niego przestępcę. Tylko Georgia potrafiła ujrzeć w nim coś innego i zabiegać o niego tak mocno, że jego mury powoli zaczynały się kruszyć. Nie było to jednak trwałe i gdy Mojżesz zniknął bez śladu, dziewczyna pozostała ze złamanym sercem i mnóstwem problemów. Jednak to nie był koniec tej historii.


Z wielką niecierpliwością czekałam na premierę tej książki choć właściwie nie wiedziałam czego się po niej spodziewać. Okrzyknięto ją opowieścią, która nie kończy się happy endem i przez to czułam lekkie obawy. Jakiekolwiek jednak nie okazałoby się zakończenie, nadal byłaby to książka stworzona za pomocą emocji i ogromnych pokładów wrażliwości. Napisana została bowiem w sposób chwytający za wewnętrzne struny i grający na nich niczym na harfie.

Również temat, jakiego podjęła się autorka był dość nietypowy. Cała ta miłosna historia została umiejscowiona w małej wsi, w której złe imię pozostaje z człowiekiem na zawsze i na zawsze również czyni go wyrzutkiem. Dodatkowo Amy Harmon ukazała ludzkie uczucia i zachowania poprzez konie - ich styl życia i niezwykłe usposobienie. Było to czymś całkowicie świeżym, z czym dotychczas się nie spotkałam.

Relacja głównych bohaterów również nie należała do sztampowych i oklepanych. Oboje bardzo różnili się od innych literackich rówieśników choć mierzyli się z podobnymi problemami. Mojżesz to bohater bardzo specyficzny, mocno wycofany i zdystansowany wobec świata i ludzi, a Georgia jest jego absolutnym przeciwieństwem. Dziewczyna jest otwarta, cierpliwa i nieustępliwa. Trochę wręcz szalona i nieokrzesana. Tworzyli oni ogromny kontrast, który koniec końców pasował do siebie idealnie i perfekcyjnie się ze sobą komponował. Autorka jednak nie zaserwowała im sielanki i uczucia z modelowych harlequinów. Ich droga była pełna zakrętów i wzniesień, których czasami nie byli w stanie pokonać.

W książce pojawia się wątek paranormalny i właściwie wiedzie on prym w całej tej powieści. Nie chcę jednak ujawnić zbyt wiele, dlatego wspomnę tylko, że wypadł on wspaniale i stanowił jedną z największych zalet tej książki.

Nie mogę powiedzieć jednak, że historia ta zwaliła mnie z nóg i wbiła w krzesło, ponieważ chociaż nie potrafię wskazać jej słabych stron, zwyczajnie nie uderzyła we mnie z taką mocą, jak tego oczekiwałam. Nie oznacza to jednak, że i Wam czegoś w niej zabraknie, gdyż nawet ja nie jestem pewna, czy mnie czegoś brakowało.

Amy Harmon stworzyła coś. Coś, z czym dotychczas się nie spotkałam. Coś, co mnie zauroczyło i niejednokrotnie również zaskoczyło. Coś, co z pewnością należy polecić chociażby za niezliczone pokłady wrażliwości występujące w tej opowieści. I ja z pełną odpowiedzialnością Wam to polecam.


Wydawnictwo: Helion/Edito
Data premiery: sierpień 2016
Ocena: 4+/6

9 komentarzy:

  1. Ta zapowiedź na okładce mocno na mnie podziałała, kocham dramaty :) Jednak tego się nie spodziewałam, wolałabym inne zakończenie, ale cóż - nie można mieć wszystkiego. Za to wątek z końmi należy do moich ulubionych :)
    PS. Fajnie, że znów masz dostęp do laptopa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Doczekałam się Twojego powrotu i ogromnie mnie to cieszy! Sama wiesz. ;) W każdym razie zgadzam się, że ciężko wykazać czego brakuje tej książce, pomimo, że tak z przytupem nie uderza. "Pieśń Dawida" emocjonalnie jest mocniejsza, naprawdę. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O tej książce słyszałam wiele dobrego i mam nadzieję, że jak już po nią sięgnę to mnie ona nie zawiedzie.
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ehhh, teraz koniec obijania i muszę się ogarnąć z czytaniem, bo będziesz mnie gnębić. :D
    Muszę ją w końcu przeczytać, bo wszyscy chwalą i chwalą...

    OdpowiedzUsuń
  5. No nie!!! I jeszcze Ty mnie zwodzisz tą serią!!! :( Jak ja wytrzymam bez jej czytania. :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaciekawilas mnie.... jednak pozniej jakbys wypuscila moje zainteresowanie i juz wiem ze nie jest dla mnie... m h wiec czekam dalej :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ważne, że mimo wszystko ją polubiłaś. Mnie znów właśnie oczarowała, niesamowicie pokochałam bohaterów, choć nie powiem, że zawsze popierałam ich decyzje, niejednokrotnie chciałam ich wręcz udusić, mimo to byłam z nimi i wraz z nimi cierpiałam. Drugi tom już znasz? :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejna pochlebna ocena jak czytam :) Chętnie się z nią zapoznam :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz. Dzięki temu łatwiej będzie mi znaleźć Twój blog, poprawić ewentualne błędy lub zwyczajnie z Tobą podyskutować :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...