Kiedy zła renoma powoduje, że wszyscy patrzą na ciebie wiekiem, twoje ciało zaczyna bez twojej zgody używać mechanizmu obronnego przed kontaktem z ludźmi. Tak przynajmniej było w przypadku Mojżesza, do którego już po urodzeniu przyczepiono łatkę dziwadła. Czasami Bóg jednak zsyła wybawienie ukrywające się w ciele innego człowieka. I taka sytuacja również zdarzyła się w życiu bohatera recenzowanej dziś przeze mnie książki.
Co z tego wyszło?
Mojżesz od dziecka uważany był za wybryk natury. Jego matka była uzależnioną od cracku narkomanką, która porzuciła własnego syna w koszu na pranie. Nic więc dziwnego, że chłopak wyrósł na zbuntowanego, aspołecznego mężczyznę od którego każdy się izolował. W dodatku Mojżesz został obdarzony darem, który dla niego był zwykłym przekleństwem i w oczach innych ludzi robił z niego przestępcę. Tylko Georgia potrafiła ujrzeć w nim coś innego i zabiegać o niego tak mocno, że jego mury powoli zaczynały się kruszyć. Nie było to jednak trwałe i gdy Mojżesz zniknął bez śladu, dziewczyna pozostała ze złamanym sercem i mnóstwem problemów. Jednak to nie był koniec tej historii.
Co z tego wyszło?
Mojżesz od dziecka uważany był za wybryk natury. Jego matka była uzależnioną od cracku narkomanką, która porzuciła własnego syna w koszu na pranie. Nic więc dziwnego, że chłopak wyrósł na zbuntowanego, aspołecznego mężczyznę od którego każdy się izolował. W dodatku Mojżesz został obdarzony darem, który dla niego był zwykłym przekleństwem i w oczach innych ludzi robił z niego przestępcę. Tylko Georgia potrafiła ujrzeć w nim coś innego i zabiegać o niego tak mocno, że jego mury powoli zaczynały się kruszyć. Nie było to jednak trwałe i gdy Mojżesz zniknął bez śladu, dziewczyna pozostała ze złamanym sercem i mnóstwem problemów. Jednak to nie był koniec tej historii.
Z wielką niecierpliwością czekałam na premierę tej książki choć właściwie nie wiedziałam czego się po niej spodziewać. Okrzyknięto ją opowieścią, która nie kończy się happy endem i przez to czułam lekkie obawy. Jakiekolwiek jednak nie okazałoby się zakończenie, nadal byłaby to książka stworzona za pomocą emocji i ogromnych pokładów wrażliwości. Napisana została bowiem w sposób chwytający za wewnętrzne struny i grający na nich niczym na harfie.
Również temat, jakiego podjęła się autorka był dość nietypowy. Cała ta miłosna historia została umiejscowiona w małej wsi, w której złe imię pozostaje z człowiekiem na zawsze i na zawsze również czyni go wyrzutkiem. Dodatkowo Amy Harmon ukazała ludzkie uczucia i zachowania poprzez konie - ich styl życia i niezwykłe usposobienie. Było to czymś całkowicie świeżym, z czym dotychczas się nie spotkałam.
Relacja głównych bohaterów również nie należała do sztampowych i oklepanych. Oboje bardzo różnili się od innych literackich rówieśników choć mierzyli się z podobnymi problemami. Mojżesz to bohater bardzo specyficzny, mocno wycofany i zdystansowany wobec świata i ludzi, a Georgia jest jego absolutnym przeciwieństwem. Dziewczyna jest otwarta, cierpliwa i nieustępliwa. Trochę wręcz szalona i nieokrzesana. Tworzyli oni ogromny kontrast, który koniec końców pasował do siebie idealnie i perfekcyjnie się ze sobą komponował. Autorka jednak nie zaserwowała im sielanki i uczucia z modelowych harlequinów. Ich droga była pełna zakrętów i wzniesień, których czasami nie byli w stanie pokonać.
W książce pojawia się wątek paranormalny i właściwie wiedzie on prym w całej tej powieści. Nie chcę jednak ujawnić zbyt wiele, dlatego wspomnę tylko, że wypadł on wspaniale i stanowił jedną z największych zalet tej książki.
Nie mogę powiedzieć jednak, że historia ta zwaliła mnie z nóg i wbiła w krzesło, ponieważ chociaż nie potrafię wskazać jej słabych stron, zwyczajnie nie uderzyła we mnie z taką mocą, jak tego oczekiwałam. Nie oznacza to jednak, że i Wam czegoś w niej zabraknie, gdyż nawet ja nie jestem pewna, czy mnie czegoś brakowało.
Amy Harmon stworzyła coś. Coś, z czym dotychczas się nie spotkałam. Coś, co mnie zauroczyło i niejednokrotnie również zaskoczyło. Coś, co z pewnością należy polecić chociażby za niezliczone pokłady wrażliwości występujące w tej opowieści. I ja z pełną odpowiedzialnością Wam to polecam.
Ta zapowiedź na okładce mocno na mnie podziałała, kocham dramaty :) Jednak tego się nie spodziewałam, wolałabym inne zakończenie, ale cóż - nie można mieć wszystkiego. Za to wątek z końmi należy do moich ulubionych :)
OdpowiedzUsuńPS. Fajnie, że znów masz dostęp do laptopa :)
Doczekałam się Twojego powrotu i ogromnie mnie to cieszy! Sama wiesz. ;) W każdym razie zgadzam się, że ciężko wykazać czego brakuje tej książce, pomimo, że tak z przytupem nie uderza. "Pieśń Dawida" emocjonalnie jest mocniejsza, naprawdę. :)
OdpowiedzUsuńO tej książce słyszałam wiele dobrego i mam nadzieję, że jak już po nią sięgnę to mnie ona nie zawiedzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! :)
Ehhh, teraz koniec obijania i muszę się ogarnąć z czytaniem, bo będziesz mnie gnębić. :D
OdpowiedzUsuńMuszę ją w końcu przeczytać, bo wszyscy chwalą i chwalą...
No nie!!! I jeszcze Ty mnie zwodzisz tą serią!!! :( Jak ja wytrzymam bez jej czytania. :(
OdpowiedzUsuńZaciekawilas mnie.... jednak pozniej jakbys wypuscila moje zainteresowanie i juz wiem ze nie jest dla mnie... m h wiec czekam dalej :-)
OdpowiedzUsuńWażne, że mimo wszystko ją polubiłaś. Mnie znów właśnie oczarowała, niesamowicie pokochałam bohaterów, choć nie powiem, że zawsze popierałam ich decyzje, niejednokrotnie chciałam ich wręcz udusić, mimo to byłam z nimi i wraz z nimi cierpiałam. Drugi tom już znasz? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jeszcze nie, ale zamierzam niedługo poznać. Polecasz? :)
UsuńKolejna pochlebna ocena jak czytam :) Chętnie się z nią zapoznam :)
OdpowiedzUsuń