Kiedy byłam młodsza, dorośli często powtarzali, że nie istnieje coś takiego, jak przyjaźń damsko-męska. Ciężko było mi w to uwierzyć, szczególnie przez to, że w towarzystwie w jakim się obracałam przeważali chłopcy. Z wiekiem zaczęłam rozumieć ich uwagi i powód przez który przyjaźń ta rzekomo nie jest możliwa. To samo zrozumieli bohaterowie recenzowanej dziś przeze mnie książki.
Ella i Micha przyjaźnili się ze sobą od najmłodszych lat. Od zawsze byli nierozłączni, a ich więź nierozerwalna. Jedna noc na moście zmieniła wszystko - ich relację, przyjaźń, a w szczególności Ellę, która zaraz po felernej nocy spakowała się i uciekła do Vegas. Gdy po ośmiu miesiącach drogi starych przyjaciół znów się przecinają, wszystkie uczucia wracają ze zdwojoną siłą i niosą za sobą wiele wspomnień. Niestety nie tylko tych dobrych.
Jessica Sorensen zasłynęła w Polsce dzięki historii Callie i Kaydena, którą pokochała masa osób. Muszę przyznać, że choć ja nie czytałam dotychczas tej serii, bez problemu kojarzyłam nazwisko autorki i to właśnie pomogło mi podjąć decyzję o przeczytaniu Nie pozwól mi odejść. Byłam ciekawa, czy Sorensen rzeczywiście pisze tak przejmująco i czy jej twórczość mi się spodoba. Teraz już wiem, że z pewnością przeczytam inne książki z dorobku autorki, choć nie mogę dodać jej póki co do listy ulubionych pisarek.
Wydaje mi się, że sięgając po tę książkę oczekiwałam czegoś nieco innego. Chyba nie spodziewałam się, że będzie to tak prosta historia. Możliwe, że założyłam, iż będzie bardziej zawiła, mocniej rozbudowana, uderzająca w najczulsze punkty. Nie była taka przez co początek trochę mnie znudził i dużo czasu zajęło mi ponowne sięgnięcie po książkę, jednak gdy już zdecydowałam się dać jej kolejną szansę, było znacznie lepiej.
Historia Elli i Michy nie należy do typu książek, które rozrywają duszę na kawałki i doprowadzają czytelnika do łez, ale mimo wszystko posiada jakąś głębię, ukazuje świat niełatwym, porusza tematy trudne i niewygodne, choć i tu autorka nie dała z siebie stu procent. Wszystko poza relacją głównych bohaterów wydaje się być bowiem tylko tłem, o którym Sorensen czasem pamiętała, a czasem nie. Nie powiem - lubię, gdy uczucia wiodą prym w czytanej przeze mnie historii, ale lubię też, kiedy towarzyszy temu coś jeszcze, gdy autor skupia się także na innych aspektach życia bohaterów. I choć w tej książce pojawiła się para postaci drugoplanowych, którym poświęcono wiele uwagi, autorka odrobinę zaniedbała sprawy rodzinne Elli, trochę umniejszyła ich ważność, a tak według mnie być nie powinno.
Jeśli chodzi zaś o sam główny wątek powieści, czyli relację Elli i Michy, czuję się usatysfakcjonowana tym, co dostałam, bo zwyczajnie lubię, gdy miłość rodzi się z przyjaźni, a autor daje mi możliwość wniknięcia w psychikę bohaterów i śledzenia ich wewnętrznych dywagacji dotyczących tego, czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie. Ella jest postacią dość melancholijną, czasem odrobinę wręcz depresyjną, pozbawioną chęci do życia pełną parą. Nie zawsze taka była i może to sprawiło, że znalazła wspólny język z Michą, który aż kipi energią i od którego bije wewnętrzny blask, w którym spalać się można niczym w słońcu. Początkowo trudno mi było wyobrażać sobie tę dwójkę jako parę, tak bardzo się od siebie różnili, ale z czasem, gdy poznawałam Ellę bliżej, zaczęłam rozumieć, że jej zachowanie i dystans ma swoje podłoże w traumatycznych wydarzeniach z przeszłości.
Podsumowując wszystko to, co dotychczas napisałam, na myśl nasuwa mi się jeden wniosek: z pewnością czytałam w życiu lepsze książki niż Nie pozwól mi odejść, ale była też cała masa powieści o wiele słabszych i choćby dlatego z przyjemnością przeczytam kolejne dzieła Pani Sorensen, bo wiem, że ta kobieta potrafi pisać. Wystarczy, że dopracuje kilka szczegółów i jestem pewna, że przy kolejnym spotkaniu mnie oczaruje. Może stanie się to już za sprawą Przypadków Callie i Kaydena? Cóż, chyba lecę się o tym przekonać ;)
Ella i Micha przyjaźnili się ze sobą od najmłodszych lat. Od zawsze byli nierozłączni, a ich więź nierozerwalna. Jedna noc na moście zmieniła wszystko - ich relację, przyjaźń, a w szczególności Ellę, która zaraz po felernej nocy spakowała się i uciekła do Vegas. Gdy po ośmiu miesiącach drogi starych przyjaciół znów się przecinają, wszystkie uczucia wracają ze zdwojoną siłą i niosą za sobą wiele wspomnień. Niestety nie tylko tych dobrych.
Jessica Sorensen zasłynęła w Polsce dzięki historii Callie i Kaydena, którą pokochała masa osób. Muszę przyznać, że choć ja nie czytałam dotychczas tej serii, bez problemu kojarzyłam nazwisko autorki i to właśnie pomogło mi podjąć decyzję o przeczytaniu Nie pozwól mi odejść. Byłam ciekawa, czy Sorensen rzeczywiście pisze tak przejmująco i czy jej twórczość mi się spodoba. Teraz już wiem, że z pewnością przeczytam inne książki z dorobku autorki, choć nie mogę dodać jej póki co do listy ulubionych pisarek.
Wydaje mi się, że sięgając po tę książkę oczekiwałam czegoś nieco innego. Chyba nie spodziewałam się, że będzie to tak prosta historia. Możliwe, że założyłam, iż będzie bardziej zawiła, mocniej rozbudowana, uderzająca w najczulsze punkty. Nie była taka przez co początek trochę mnie znudził i dużo czasu zajęło mi ponowne sięgnięcie po książkę, jednak gdy już zdecydowałam się dać jej kolejną szansę, było znacznie lepiej.
Historia Elli i Michy nie należy do typu książek, które rozrywają duszę na kawałki i doprowadzają czytelnika do łez, ale mimo wszystko posiada jakąś głębię, ukazuje świat niełatwym, porusza tematy trudne i niewygodne, choć i tu autorka nie dała z siebie stu procent. Wszystko poza relacją głównych bohaterów wydaje się być bowiem tylko tłem, o którym Sorensen czasem pamiętała, a czasem nie. Nie powiem - lubię, gdy uczucia wiodą prym w czytanej przeze mnie historii, ale lubię też, kiedy towarzyszy temu coś jeszcze, gdy autor skupia się także na innych aspektach życia bohaterów. I choć w tej książce pojawiła się para postaci drugoplanowych, którym poświęcono wiele uwagi, autorka odrobinę zaniedbała sprawy rodzinne Elli, trochę umniejszyła ich ważność, a tak według mnie być nie powinno.
Jeśli chodzi zaś o sam główny wątek powieści, czyli relację Elli i Michy, czuję się usatysfakcjonowana tym, co dostałam, bo zwyczajnie lubię, gdy miłość rodzi się z przyjaźni, a autor daje mi możliwość wniknięcia w psychikę bohaterów i śledzenia ich wewnętrznych dywagacji dotyczących tego, czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie. Ella jest postacią dość melancholijną, czasem odrobinę wręcz depresyjną, pozbawioną chęci do życia pełną parą. Nie zawsze taka była i może to sprawiło, że znalazła wspólny język z Michą, który aż kipi energią i od którego bije wewnętrzny blask, w którym spalać się można niczym w słońcu. Początkowo trudno mi było wyobrażać sobie tę dwójkę jako parę, tak bardzo się od siebie różnili, ale z czasem, gdy poznawałam Ellę bliżej, zaczęłam rozumieć, że jej zachowanie i dystans ma swoje podłoże w traumatycznych wydarzeniach z przeszłości.
Podsumowując wszystko to, co dotychczas napisałam, na myśl nasuwa mi się jeden wniosek: z pewnością czytałam w życiu lepsze książki niż Nie pozwól mi odejść, ale była też cała masa powieści o wiele słabszych i choćby dlatego z przyjemnością przeczytam kolejne dzieła Pani Sorensen, bo wiem, że ta kobieta potrafi pisać. Wystarczy, że dopracuje kilka szczegółów i jestem pewna, że przy kolejnym spotkaniu mnie oczaruje. Może stanie się to już za sprawą Przypadków Callie i Kaydena? Cóż, chyba lecę się o tym przekonać ;)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data premiery: czerwiec 2016
Ocena: 4-/6
Recenzja powstała we współpracy z portalem:
Dobrze, będę szczera... po raz kolejny zgadzam się z Tobą w 100%! To już mnie nawet nie dziwi. <3
OdpowiedzUsuńZa mną seria z Callie i Kaydenem, a przede mną najnowszą powieść. Z tą też prawdopodobnie kiedyś się zmierzę. ;)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę na półce, ale na razie czeka na swoją kolej. Ja też lubię jak miłość rodzi się z przyjaźni i zwykle to te wybieram jako pierwsze do czytania ;). Jeśli chodzi o styl autorki, to muszę przyznać, że niby prosty, ale coś innego w nim jest. Sama nie umiem określić o co chodzi, ale jest to odczuwalne.
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie rezygnujesz z autorki, bo podobna akurat historia Elli i Michy jest dużo słabsza od innych. Ja osobiście czekam, aż Zysk wyda jej serię "Nova'' ;).
Pozdrawiam ;)
Nie słyszałam o tej serii, ale już pędzę obczaić :D
Usuńzgadzam się, dobrze się czyta, ale nie powala :)
OdpowiedzUsuń