środa, 19 października 2016

"Eden. Nowy początek" - Mia Sheridan

W życiu bywa tak, że czasem coś idzie nie po naszej myśli. Tracimy pracę, zapał, możliwość oddawania się własnym pasjom... Bywają jednak zdarzenia, które całkowicie nas zmieniają i są tak bolesne, że śmierć może wydawać się lepszym rozwiązaniem niż przeżywanie danej straty co dzień od nowa.
Między innymi o tym właśnie pisze Mia Sheridan w swojej książce.

Eden. Nowy początek to kontynuacja powieści Calder. Narodziny odwagi. Wydarzeniach w niej opisane mają miejsce trzy lata po tragedii w Akadii. Główni bohaterowie, całkowicie przekonani o tym, że ich druga połówka nie żyje, próbują odnaleźć się w nowym nieznanym świecie. Jest to jednak koszmarnie trudne, ponieważ oboje nadal czują ból w sercu na myśl o utracie ukochanej osoby.
Przypadek lub przeznaczenie splata ponownie ich losy, ale czy po tak długim czasie życia osobno, możliwe jest jeszcze stworzenie czegoś wspólnie?


Twórczość Mii Sheridan ma w sobie coś wyjątkowego i przy każdym kolejnym podejściu do jej historii, odkrywam coraz więcej niezwykłej, niespotykanej w dzisiejszych czasach wrażliwości. Tak naprawdę nie ma nawet znaczenia, jaki temat jest aktualnie poruszany, gdyż i tak wiem, że po raz kolejny mnie zachwyci.
Muszę jednak przyznać, że kiedy czytałam pierwszy tom tej duologii, nie byłam nim aż tak oczarowana, jak tym. Eden zawiera w sobie tak wiele uczuć opisanych w mistrzowski sposób, że czasami byłam nimi przepełniona do tego stopnia, że myślałam, iż wybuchnę. Nie oznacza to jednak wcale, że ta książka pełna jest zwrotów akcji i dynamicznych scen. Absolutnie nie. Tym razem wszystko jest bardzo melancholijne, wręcz trochę ospałe, ale za to przyozdobione językiem tak pięknym, chwilami wręcz poetyckim, że to coś niebywałego. Mia Sheridan skupiła się głównie na ukazaniu, jak mocna więź może połączyć dwoje ludzi oraz jak ciężko jest żyć bez kogoś, kogo kocha się bardziej niż cokolwiek na świecie.

Wiele wzruszających momentów zawierała ta opowieść. Calder i Eden zmienili się nie do poznania i tylko dobroć i ciepło ich charakterów pozostały niezmienione. Autorka z ogromną dokładnością ukazała nam ich przemianę i trudności w dążeniu do życia w takim, a nie innym świecie. Skupiła się na tym, by przedstawić ich jako zagubionych, ale wytrwale próbujących dostosować się do otaczającej ich nowej rzeczywistości.
Dziwnie było śledzić poczynania bohaterów podczas wykonywania tak przyziemnych czynności, jak praca, czy robienie zakupów. W Calderze panowała atmosfera totalnego oderwania od rzeczywistości i tutaj doskonale zostało ukazane zderzenie z brutalnością i szarością świata spoza Akadii. 


Cieszę się ogromnie, że Mia Sheridan pozostawiła uczucia bohaterów w tej samej formie, jak w poprzednim tomie. Doceniam fakt, że nie tworzyła chorych i zupełnie zbędnych zawirowań w ich sercach i umysłach i nawet na chwilę nie pozwoliła mi zwątpić w to, że ich wzajemne uczucia do siebie są tak samo piękne, silne i realne, jakie były na początku. Ich relacja ewoluowała odrobinę, stała się dojrzalsza, ale jednocześnie nie straciła tej swojej pierwotnej, niezastąpionej niewinności, którą tylko Sheridan potrafi stworzyć.
Wiele zmian przeszli też bohaterowie, ale to przede wszystkim w Eden ujrzałam całkowicie inną osobę. Miała momenty, kiedy można było dostrzec w niej jeszcze tę młodą, zagubioną duszyczkę, ale były one bardzo krótkie, bowiem przez większość czasu charakteryzował ją upór, odwaga i wytrwałość.


Postacie drugoplanowe, które pojawiły się w tym tomie, były doskonałym dodatkiem do tej miłosnej historii. Szalenie cieszę się z tego, że autorka nie zapomniała o jednym z moich ulubionych pobocznych bohaterów. Xander był jak zwykle przemiłym i przezabawnym dodatkiem. Szczególnie, że akurat ta powieść autorki nie należy do łatwych, czy nadmiernie wesołych.

Na koniec mogę tylko po raz kolejny powtórzyć słowa o tym, że Sheridan jest królową budowania emocji i tworzenia powieści New Adult tak bardzo różniących się od całej reszty. Eden to książka trudna, skomplikowana, wymagająca myślenia, ale przy tym leciutka do tego stopnia, że  ten ciężar czuje się tylko i wyłącznie w sercu. Bo bólu i cierpienia w niej nie brak, ale koniec końców najwięcej w niej jednak prawdziwej, szczerej, przepięknej miłości i to sprawia, że warto ją przeczytać.



Wydawnictwo: Helion/Septem
Data premiery: sierpień 2016
Ocena: 5-/6


5 komentarzy:

  1. Nie znałam wcześniej tej autorki, jednak czasami zdarza mi się sięgać po powieści New Adult, więc może na tą również kiedyś się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Sheridan, ale w kolejce czeka jeszcze "Calder" i mam dobre przeczucia, więc z pewnością później sięgnę po "Eden". A poza tym... Ja ufam Twojej opinii tak bardzo, jak żadnej innej, więc jeśli się Tobie podobało, to pewnie mi także się spodoba. <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam serii. Nawet nigdy nie interesowałam się tego typu literaturą, ale przyznam, że urzekł mnie Twój tekst i pozytywne zdanie na temat książki. Potrafić przekazać klimat opowieści. Musisz być bardzo wrażliwą osobą.
    Pozdrawiam mocno

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo miło wspominam obie książki tej serii. Co więcej, w "Eden" znalazłam to, czego zabrakło mi w "Calderze". Świetna historia. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam tej autorki Bez słów i cóż tu rzec... Jestem bardzo zadowolona! Chciałabym sięgnąć po Bez winy i pozostałe jej powieści, np. tą, recenzowaną przez Ciebie i drugą część. ;]

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz. Dzięki temu łatwiej będzie mi znaleźć Twój blog, poprawić ewentualne błędy lub zwyczajnie z Tobą podyskutować :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...