W dzisiejszych czasach rynek wydawniczy proponuje tak wiele nowych pozycji, że naprawdę nie wiem, co decyduje o tym, że sięga się po konkretną książkę. Czy chodzi o opisy, okładkę, czy zwyczajnie o dobrą promocję danego tytułu. Wiem jednak, że każdy ma autora lub autorkę, po którego powieści sięgnie zawsze - bez względu na poruszany w nich temat, czy inne tego typu "małostki".
Taką właśnie autorką jest dla mnie Agnieszka Lingas-Łoniewska.
Bohaterami "Skazanych na ból" jest dwójka młodych ludzi, którzy nie mieli prawa się spotkać, a tym bardziej pokochać. Amelia jest dziewczyną z dobrego domu, w którym od pewnego czasu obowiązują ścisłe reguły, których ona nie łamie z powodu obezwładniających ją wyrzutów sumienia. Aleks jest skinheadem, który nie zaznał w życiu miłości i praktycznie od najmłodszych lat był dla rodziców niewidzialny. Chłopak całym sobą wyznaje jednak poglądy i prawdy, którymi kierują się neonaziści.
Ich światy są kompletnie różne, jednak potęga miłości okazuje się być w tym przypadku ponad wszelkimi podziałami.
Od początku wiedziałam, że ta książka może okazać się hitem i najlepszą powieścią w dorobku Pani Lingas-Łoniewskiej. Od pierwszych chwil również wiedziałam, że skorzystam z pierwszej możliwej okazji, aby poznać tę historię. Powieściopisarka ta nie jest mi bowiem obca, a "Skazani na ból" to ósma z kolei książka autorki, którą mogłam przeczytać i pierwsza, która zrobiła w moim mózgu kompletne spustoszenie.
Nie wiem, co stało się ze mną podczas czytania "Skazanych...". Początkowo wydawało mi się, że książka ta nie ma prawa mi się podobać. Znalazło się w niej kilka elementów, które w przypadku innego tytułu po prostu by mnie odrzuciły. Nie lubię powieści, w których miłość pojawia się jak fajerwerki - znikąd, szybko, głośno, kolorowo i trochę tandetnie. Jeszcze bardziej nie znoszę, kiedy wyznania miłości rzucane są z częstotliwością zwykłego "dzień dobry". Najbardziej jednak nie polubiłam stylistycznej strony tej historii. Przez większość czasu zastanawiałam się, czy Pani Agnieszka wie, czym są zdania wielokrotnie złożone. Absolutnie nie rozumiałam sensu zaczynania zdań od "i", "bo", "ale" itd.
Lecz w pewnym momencie wszystkie mankamenty, które mogłyby sprawić, że odłożę tę pozycję na półkę, przestały mieć znaczenie...
Z siłą rozpędzonego pociągu uderzyła mnie brutalność i realizm tej książki. Pani Lingas-Łoniewska zabrała się za piekielnie trudny temat i wyszła z tego zwycięsko. Stworzyła miłość, która jest jak huragan - potężna, bezlitosna i nie do pokonania. Niszczy wszystkie przeszkody na swej drodze i zostawia po sobie trwały ślad.
Byłam sceptycznie nastawiona do uczucia tej dwójki, ale w końcu ujrzałam autentyczność i nieprawdopodobną siłę ich relacji.
Kreacja bohaterów jest wspaniała, ale to Aleksa można stawiać za przykład bohatera kompletnego. Na pierwszy rzut oka widać, że autorka wiedziała o czym pisze, czuła to i miała odpowiednie zaplecze do stworzenia tak wyrazistej i pełnej postaci. Na pewno przy tworzeniu tej osobowości pomogło autorce poznanie środowiska skinheadów "od środka" i ja z tego miejsca gratuluję pani Agnieszce zaangażowania i pracy, jaką z pewnością musiała włożyć w napisanie tak spójnej tematycznie powieści.
Moja głowa przepełniona jest różnorodnymi myślami, ale nie potrafię napisać, co zrobiła ze mną ta pozycja. Nie umiem ubrać tego wszystkiego w słowa. Nie potrafię też jednoznacznie stwierdzić, czy piać z zachwytu, czy rzucać obelgami w stronę autorki za cały ten emocjonalny gejzer, który mi zafundowała. Jestem absolutnie, całkowicie, niezaprzeczalnie rozbita. Pewne jest jednak to, że Lingas-Łoniewska do perfekcji opanowała sztukę stopniowego tworzenia napięcia oraz wytwarzania w czytelniku emocji i choć spodziewałam się do czego ta historia zmierzała od samego początku, to i tak na samym końcu zostałam uderzona prosto w twarz i zglanowana w samo serce.
Myślę, że forma tej recenzji może ukazać każdemu z Was, jak sprzeczne emocje targają mną po przeczytaniu "Skazanych na ból". Napisanie tego wszystkie stanowiło dla mnie nie lada wyzwanie i olbrzymią trudność, gdyż na chwilę obecną nie potrafię się jeszcze odnaleźć w całym tym bałaganie, jaki wywołało we mnie to dzieło.
Jedno jest jednak pewne - Agnieszka Lingas-Łoniewska stworzyła hit i najlepszą powieść w swoim dorobku (przynajmniej z tych, które miałam okazję czytać), jednak aby poczuć ją całym sobą potrzeba wiele cierpliwości, wiele wrażliwości i jeszcze więcej zrozumienia, gdyż w miłosnej historii Aleksa i Amelii nic nie jest banalne, nic nie jest standardowe i z całą pewnością nic nie jest tylko czarne lub tylko białe. Tutaj wszystko jest obłędnie kolorowe. Nawet pomimo szarej, smutnej i niezwykle brutalnej otoczki.
Taką właśnie autorką jest dla mnie Agnieszka Lingas-Łoniewska.
Bohaterami "Skazanych na ból" jest dwójka młodych ludzi, którzy nie mieli prawa się spotkać, a tym bardziej pokochać. Amelia jest dziewczyną z dobrego domu, w którym od pewnego czasu obowiązują ścisłe reguły, których ona nie łamie z powodu obezwładniających ją wyrzutów sumienia. Aleks jest skinheadem, który nie zaznał w życiu miłości i praktycznie od najmłodszych lat był dla rodziców niewidzialny. Chłopak całym sobą wyznaje jednak poglądy i prawdy, którymi kierują się neonaziści.
Ich światy są kompletnie różne, jednak potęga miłości okazuje się być w tym przypadku ponad wszelkimi podziałami.
Od początku wiedziałam, że ta książka może okazać się hitem i najlepszą powieścią w dorobku Pani Lingas-Łoniewskiej. Od pierwszych chwil również wiedziałam, że skorzystam z pierwszej możliwej okazji, aby poznać tę historię. Powieściopisarka ta nie jest mi bowiem obca, a "Skazani na ból" to ósma z kolei książka autorki, którą mogłam przeczytać i pierwsza, która zrobiła w moim mózgu kompletne spustoszenie.
Nie wiem, co stało się ze mną podczas czytania "Skazanych...". Początkowo wydawało mi się, że książka ta nie ma prawa mi się podobać. Znalazło się w niej kilka elementów, które w przypadku innego tytułu po prostu by mnie odrzuciły. Nie lubię powieści, w których miłość pojawia się jak fajerwerki - znikąd, szybko, głośno, kolorowo i trochę tandetnie. Jeszcze bardziej nie znoszę, kiedy wyznania miłości rzucane są z częstotliwością zwykłego "dzień dobry". Najbardziej jednak nie polubiłam stylistycznej strony tej historii. Przez większość czasu zastanawiałam się, czy Pani Agnieszka wie, czym są zdania wielokrotnie złożone. Absolutnie nie rozumiałam sensu zaczynania zdań od "i", "bo", "ale" itd.
Lecz w pewnym momencie wszystkie mankamenty, które mogłyby sprawić, że odłożę tę pozycję na półkę, przestały mieć znaczenie...
Z siłą rozpędzonego pociągu uderzyła mnie brutalność i realizm tej książki. Pani Lingas-Łoniewska zabrała się za piekielnie trudny temat i wyszła z tego zwycięsko. Stworzyła miłość, która jest jak huragan - potężna, bezlitosna i nie do pokonania. Niszczy wszystkie przeszkody na swej drodze i zostawia po sobie trwały ślad.
Byłam sceptycznie nastawiona do uczucia tej dwójki, ale w końcu ujrzałam autentyczność i nieprawdopodobną siłę ich relacji.
Kreacja bohaterów jest wspaniała, ale to Aleksa można stawiać za przykład bohatera kompletnego. Na pierwszy rzut oka widać, że autorka wiedziała o czym pisze, czuła to i miała odpowiednie zaplecze do stworzenia tak wyrazistej i pełnej postaci. Na pewno przy tworzeniu tej osobowości pomogło autorce poznanie środowiska skinheadów "od środka" i ja z tego miejsca gratuluję pani Agnieszce zaangażowania i pracy, jaką z pewnością musiała włożyć w napisanie tak spójnej tematycznie powieści.
Moja głowa przepełniona jest różnorodnymi myślami, ale nie potrafię napisać, co zrobiła ze mną ta pozycja. Nie umiem ubrać tego wszystkiego w słowa. Nie potrafię też jednoznacznie stwierdzić, czy piać z zachwytu, czy rzucać obelgami w stronę autorki za cały ten emocjonalny gejzer, który mi zafundowała. Jestem absolutnie, całkowicie, niezaprzeczalnie rozbita. Pewne jest jednak to, że Lingas-Łoniewska do perfekcji opanowała sztukę stopniowego tworzenia napięcia oraz wytwarzania w czytelniku emocji i choć spodziewałam się do czego ta historia zmierzała od samego początku, to i tak na samym końcu zostałam uderzona prosto w twarz i zglanowana w samo serce.
Myślę, że forma tej recenzji może ukazać każdemu z Was, jak sprzeczne emocje targają mną po przeczytaniu "Skazanych na ból". Napisanie tego wszystkie stanowiło dla mnie nie lada wyzwanie i olbrzymią trudność, gdyż na chwilę obecną nie potrafię się jeszcze odnaleźć w całym tym bałaganie, jaki wywołało we mnie to dzieło.
Jedno jest jednak pewne - Agnieszka Lingas-Łoniewska stworzyła hit i najlepszą powieść w swoim dorobku (przynajmniej z tych, które miałam okazję czytać), jednak aby poczuć ją całym sobą potrzeba wiele cierpliwości, wiele wrażliwości i jeszcze więcej zrozumienia, gdyż w miłosnej historii Aleksa i Amelii nic nie jest banalne, nic nie jest standardowe i z całą pewnością nic nie jest tylko czarne lub tylko białe. Tutaj wszystko jest obłędnie kolorowe. Nawet pomimo szarej, smutnej i niezwykle brutalnej otoczki.
To moja ulubiona powieść autorki, aż zastanawiam się czy cokolwiek ją przebije :) Tyle sprzecznych emocji targa czytelnikiem podczas lektury, a w dodatku nie można sprecyzować swojego stosunku do bohaterów. Gdzieś czytałam, że komuś przeszkadzało przegadanie i zbytnie analizowanie własnych uczuć przez bohaterów - ale w tej powieści właśnie o to chodzi, by zrozumieć punkt widzenia "ciemnej strony". Co tu dużo mówić, uwielbiam <3 Dal mnie to doskonałe polskie NA w czystej postaci.
OdpowiedzUsuńDoskonale pamiętam Twoją recenzję. Może dlatego, że była pierwszą, jaką przeczytałam, a może przez to, że uważam ją za jedną z najlepszych, jakie u Ciebie widziałam. W każdym razie jest to i moja ulubiona powieść autorki. Nawet mimo minusów ;)
UsuńHa - niby z wadami, ale potrafi porwać. Interesujące są takie powieści :) Skazanych na ból mam w planach i jeśli będzie okazja, to na pewno po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńMam książkę i na pewno przeczytam, tylko po prostu wiem, że moja reakcja będzie bardzo podobna do Twojej ;) Super recka :)
OdpowiedzUsuńDla mnie ta książka jest mega, chociaż Brudny Świat odrobinę bardziej mi się podobał.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że widziałam Twoją recenzję tej książki na Książkowe kocha nie kocha i już wtedy naprawdę zechciałam ją przeczytać! Od tamtej pory jeszcze mi się to nie udało, lecz mam nadzieję, ze wkrótce będę miała ku temu okazję :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Faktycznie recenzja była wcześniej na KKNK :)
UsuńI jeśli wtedy nie sprawiłam, że zdecydowałaś się przeczytać Skazanych, to tym razem już musisz koniecznie ;)
To jedna, z najlepszych książek, jakie przeczytałam w zeszłym roku. Oczywiście książek polskich autorek. Nie byłam przekonana do pióra Pani Agnieszki, jedną książką mnie zachwyciła inną nie bardzo, jednak tą lekturą kupiła moje serce. Myślę, że jeszcze nie jedną jej książkę przeczytam. No i czekam oczywiście na ,,dzikuskę"
OdpowiedzUsuńRecenzja dzikuski pojawi się dziś na blogu, jeśli Cię to interesuje ;)
UsuńTo dlaczego Twoja ocena to "tylko" 5-? :)
OdpowiedzUsuńEch, kolejna pozycja do przeczytania, chyba muszę rzucić spanie :)
Dlatego, że mam poważne zastrzeżenia odnośnie stylu ;)
UsuńKsiążkę tą otrzymałam w prezencie i jest już jakiś czas na mojej półce, choć jeszcze nie przeczytana. Ale była zachwalana przez jej ofiarodawcę i czytałam już przeważnie same pochlebne opinie o niej, tak jak i o innych książkach Pani Agnieszki, dlatego też i ta recenzja jest dla mnie przydatna. Z przyjemnością sięgnę w najbliższym czasie po "Skazani na ból" i myślę, że również mnie zachwyci i zaciekawi, ponieważ lubię książki pełne emocji oraz twórczość polskich autorów :).
OdpowiedzUsuń